Jakie będą dopłaty dla polskich rolników
Polsce nie udało się przekonać Unii Europejskiej, żeby nowo tworzone dopłaty bezpośrednie były wypłacane naszym rolnikom w takiej samej wysokości, jak farmerom krajów "15". - Będziemy jeszcze walczyć. Nasze członkostwo w Unii dopiero się zaczyna - powiedział wczoraj w Brukseli wiceminister rolnictwa, Jerzy Plewa.
W poniedziałek Rada Ministrów UE formalnie podjęła dawno oczekiwaną decyzję o nowych dopłatach bezpośrednich do masła, mleka w proszku, roślin energetycznych i orzechów. Rolnicy z nowych państw UE, w tym z Polski, nie dostaną ich w pełnej wysokości. Zaczną od 25 proc. w 2004 roku, żeby stopniowo dojść do 100 proc. w 2013 roku.
Polska uważa, że jest to niezgodne z ustaleniami negocjacyjnymi. Co prawda zgodziliśmy się, że subsydia rolne będą zwiększane stopniowo, ale - zdaniem naszego rządu - miało to dotyczyć tych istniejących przez grudniem 2002 roku, a więc podpisaniem traktatu akcesyjnego.
Nie udało nam się przekonać Unii do zmiany stanowiska, dlatego wczoraj - w geście już tylko symbolicznym - Polska dołączyła oświadczenie, w którym napisała, że taka decyzja "zwiększy różnice w poziomie wsparcia producentów między Polską a "15" i doprowadzi do erozji rezultatów negocjacji z Kopenhagi".
Jerzy Plewa nie chciał wypowiadać się na temat możliwości złożenia przez Polskę pozwu do unijnego sądu w Luksemburgu, o czym wcześniej wspominali przedstawiciele rządu. Według niego jednak, sprawa nie jest zupełnie przegrana, bo jako członkowie UE po 1 maja "będziemy już brać udział w głosowaniach". - Nie jesteśmy osamotnieni - dodał Plewa powołując się na niezadowolenie innych krajów akcesyjnych, jak Czechy, Słowacja, Węgry czy państwa bałtyckie.
Ministerstwo Rolnictwa nie chce przedstawiać dokładnych szacunków tzw. utraconych korzyści, czyli ile więcej polscy rolnicy dostaliby dopłat, gdyby nie zastosowano mechanizmu ich stopniowego zwiększania. W przypadku rynku mleka będzie to najprawdopodobniej ok. 300 mln euro w ciągu 10 lat.
Stanowisko UE ma znaczenie również dla przyszłych reform Wspólnej Polityki Rolnej. Jeśli zostaną wprowadzone nowe dopłaty do cukru, to polscy rolnicy również nie dostaną ich od razu w pełnej wysokości. Ale im później, czyli im bliżej 2013 roku dana reforma będzie wprowadzana, tym mniej stracimy.
Ministrowie rolnictwa dyskutowali również wczoraj o ochronie ssaków morskich. Połowy ryb za pomocą wielkich sieci prowadzą do śmierci takich stworzeń jak delfiny, czy morświny. Unia chce chronić te gatunki. Wiąże się to jednak z ogromnymi kosztami dla rybaków, co nie podoba się Polsce i niektórym innym krajom.
- W Bałtyku takie gatunki występują sporadycznie. Propozycje Brukseli są zbyt daleko idące - powiedział polski wiceminister.
Według Brukseli każdy kuter łowiący na terytorium ochrony ssaków morskich powinien zatrudnić obserwatora, którego koszty szacuje się na 500 euro dziennie. Alternatywnie mógłby zainstalować specjalne brzęczyki na wielkich sieciach, co oznaczałoby wydatek rzędu 5000 euro co 18 miesięcy.
W poniedziałek Rada Ministrów UE formalnie podjęła dawno oczekiwaną decyzję o nowych dopłatach bezpośrednich do masła, mleka w proszku, roślin energetycznych i orzechów. Rolnicy z nowych państw UE, w tym z Polski, nie dostaną ich w pełnej wysokości. Zaczną od 25 proc. w 2004 roku, żeby stopniowo dojść do 100 proc. w 2013 roku.
Polska uważa, że jest to niezgodne z ustaleniami negocjacyjnymi. Co prawda zgodziliśmy się, że subsydia rolne będą zwiększane stopniowo, ale - zdaniem naszego rządu - miało to dotyczyć tych istniejących przez grudniem 2002 roku, a więc podpisaniem traktatu akcesyjnego.
Nie udało nam się przekonać Unii do zmiany stanowiska, dlatego wczoraj - w geście już tylko symbolicznym - Polska dołączyła oświadczenie, w którym napisała, że taka decyzja "zwiększy różnice w poziomie wsparcia producentów między Polską a "15" i doprowadzi do erozji rezultatów negocjacji z Kopenhagi".
Jerzy Plewa nie chciał wypowiadać się na temat możliwości złożenia przez Polskę pozwu do unijnego sądu w Luksemburgu, o czym wcześniej wspominali przedstawiciele rządu. Według niego jednak, sprawa nie jest zupełnie przegrana, bo jako członkowie UE po 1 maja "będziemy już brać udział w głosowaniach". - Nie jesteśmy osamotnieni - dodał Plewa powołując się na niezadowolenie innych krajów akcesyjnych, jak Czechy, Słowacja, Węgry czy państwa bałtyckie.
Ministerstwo Rolnictwa nie chce przedstawiać dokładnych szacunków tzw. utraconych korzyści, czyli ile więcej polscy rolnicy dostaliby dopłat, gdyby nie zastosowano mechanizmu ich stopniowego zwiększania. W przypadku rynku mleka będzie to najprawdopodobniej ok. 300 mln euro w ciągu 10 lat.
Stanowisko UE ma znaczenie również dla przyszłych reform Wspólnej Polityki Rolnej. Jeśli zostaną wprowadzone nowe dopłaty do cukru, to polscy rolnicy również nie dostaną ich od razu w pełnej wysokości. Ale im później, czyli im bliżej 2013 roku dana reforma będzie wprowadzana, tym mniej stracimy.
Ministrowie rolnictwa dyskutowali również wczoraj o ochronie ssaków morskich. Połowy ryb za pomocą wielkich sieci prowadzą do śmierci takich stworzeń jak delfiny, czy morświny. Unia chce chronić te gatunki. Wiąże się to jednak z ogromnymi kosztami dla rybaków, co nie podoba się Polsce i niektórym innym krajom.
- W Bałtyku takie gatunki występują sporadycznie. Propozycje Brukseli są zbyt daleko idące - powiedział polski wiceminister.
Według Brukseli każdy kuter łowiący na terytorium ochrony ssaków morskich powinien zatrudnić obserwatora, którego koszty szacuje się na 500 euro dziennie. Alternatywnie mógłby zainstalować specjalne brzęczyki na wielkich sieciach, co oznaczałoby wydatek rzędu 5000 euro co 18 miesięcy.
Źródło: Rzeczpospolita
Powrót do aktualności