Sieci handlowe żądają haraczy
Super- i hipermarkety bezprawnie żądają od dostawców pieniędzy za współpracę handlową. Mimo że zabrania im tego ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji.
Nie jest tajemnicą, że praktycznie wszystkie sieci handlowe żądają od dostawców dodatkowych opłat, np. za miejsce na półce, rozszerzenie asortymentu, udział w gazetce promocyjnej czy tak absurdalne, jak składki na urodziny sklepu. Od 10 listopada 2002 r. takie praktyki są sprzeczne z prawem. Znowelizowana ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji zabrania sieciom pobierania innych opłat niż marża handlowa.
- Markety drwią sobie z tego i nadal naciągają dostawców. Za najbardziej pazerne uchodzą francuskie Geant oraz Carrefour - twierdzi anonimowy dostawca.
Wyzysk dostawców przybiera na sile. Część firm zmuszona jest rezygnować z takiej "współpracy".
- Sklepy żądają średnio 1-2 tys. zł za wystawienie na półce jednego produktu. Wymuszają na nas finansowanie akcji marketingowych. To jest 5-7 proc. od obrotów. Opłata za otwarcie nowej placówki i wejście do niej kosztuje 25 tys. zł od firmy. Obowiązkowe jest też łożenie na imprezy okolicznościowe, jak np. urodziny sklepu. Trzeba zapłacić 15-25 tys. zł. Łącznie te opłaty sięgają co najmniej 18 proc. naszych rocznych obrotów. Jak nic się nie zmieni, to wkrótce będziemy zmuszeni wycofać towar z półek - opowiada pragnący zachować anonimowość dostawca do sieci Geant.
Podobnie wypowiada się dyrektor handlowy innej firmy.
- Dla nas współpraca z Geant jest złem koniecznym. Z powodu systemu opłat nasze wyniki finansowe oscylują w okolicach zera. Najwięcej płacimy za miejsce w gazetce. Geant pobiera 25 tys. zł za jeden moduł w jednym wydaniu lub 58 tys. zł za komplet promocyjny, czyli gazetka plus ekspozycja przez 5-6 dni promocji. Inna sieć pobiera wymuszony w kontrakcie procent od obrotów. To rujnuje dostawców - mówi dyrektor.
W sumie przeciętny dostawca płaci haracz rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych rocznie.
Przedstawiciele sieci zaprzeczają jakoby bezprawnie pobierali dodatkowe opłaty.
- Nasi dostawcy uiszczają opłaty za świadczone na ich rzecz usługi marketingowe i promocyjne - mówi Lidia Deja, rzecznik prasowy sieci Geant.
- Grupa Metro AG nigdy nie stosowała praktyk nieuczciwej konkurencji - zapewnia Renata Juszkiewicz, dyrektor sieci.
- Działamy zgodnie z prawem w zakresie, w jakim uważamy, że możemy działać - mówi przedstawiciel dyrekcji Leclerc Polska.
- Sklepy Tesco nie stosują opłat za wejście towarów do sklepu, gdyż jest to sprzeczne z prawem - informuje Wojciech Sokół, rzecznik prasowy Tesco.
Wypowiedzi odmówiła Dorota Patejko, rzecznik Auchan.
- Na ten temat nie mogę nic powiedzieć. Taka jest polityka firmy w tej kwestii - mówi Dorota Patejko.
Komentarza odmówił też Carrefour.
Dostawcy albo zgodzą się na warunki hipermarketu, albo muszą poszukać sobie innego rynku zbytu.
- Zakaz takich praktyk jest słuszny. Jednak jego egzekwowanie praktycznie nie istnieje. Który dostawca przeciwstawi się sieci? Musieliby wspólnie zbojkotować duże markety. To mało prawdopodobne - mówi Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego.
Cezary Banasiński, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, zdaje sobie sprawę, że przepis zakazujący pobierania innych opłat niż marża jest martwy.
- Wprowadziliśmy taki przepis, aby dać dostawcom szansę przeciwstawienia się sieciom. Jednak będzie on martwy tak długo, jak długo małe i średnie firmy dostawcze nie zaczną się łączyć i wspólnie występować na drogę sądową - mówi szef UOKiK.
Nie jest tajemnicą, że praktycznie wszystkie sieci handlowe żądają od dostawców dodatkowych opłat, np. za miejsce na półce, rozszerzenie asortymentu, udział w gazetce promocyjnej czy tak absurdalne, jak składki na urodziny sklepu. Od 10 listopada 2002 r. takie praktyki są sprzeczne z prawem. Znowelizowana ustawa o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji zabrania sieciom pobierania innych opłat niż marża handlowa.
- Markety drwią sobie z tego i nadal naciągają dostawców. Za najbardziej pazerne uchodzą francuskie Geant oraz Carrefour - twierdzi anonimowy dostawca.
Wyzysk dostawców przybiera na sile. Część firm zmuszona jest rezygnować z takiej "współpracy".
- Sklepy żądają średnio 1-2 tys. zł za wystawienie na półce jednego produktu. Wymuszają na nas finansowanie akcji marketingowych. To jest 5-7 proc. od obrotów. Opłata za otwarcie nowej placówki i wejście do niej kosztuje 25 tys. zł od firmy. Obowiązkowe jest też łożenie na imprezy okolicznościowe, jak np. urodziny sklepu. Trzeba zapłacić 15-25 tys. zł. Łącznie te opłaty sięgają co najmniej 18 proc. naszych rocznych obrotów. Jak nic się nie zmieni, to wkrótce będziemy zmuszeni wycofać towar z półek - opowiada pragnący zachować anonimowość dostawca do sieci Geant.
Podobnie wypowiada się dyrektor handlowy innej firmy.
- Dla nas współpraca z Geant jest złem koniecznym. Z powodu systemu opłat nasze wyniki finansowe oscylują w okolicach zera. Najwięcej płacimy za miejsce w gazetce. Geant pobiera 25 tys. zł za jeden moduł w jednym wydaniu lub 58 tys. zł za komplet promocyjny, czyli gazetka plus ekspozycja przez 5-6 dni promocji. Inna sieć pobiera wymuszony w kontrakcie procent od obrotów. To rujnuje dostawców - mówi dyrektor.
W sumie przeciętny dostawca płaci haracz rzędu kilkudziesięciu tysięcy złotych rocznie.
Przedstawiciele sieci zaprzeczają jakoby bezprawnie pobierali dodatkowe opłaty.
- Nasi dostawcy uiszczają opłaty za świadczone na ich rzecz usługi marketingowe i promocyjne - mówi Lidia Deja, rzecznik prasowy sieci Geant.
- Grupa Metro AG nigdy nie stosowała praktyk nieuczciwej konkurencji - zapewnia Renata Juszkiewicz, dyrektor sieci.
- Działamy zgodnie z prawem w zakresie, w jakim uważamy, że możemy działać - mówi przedstawiciel dyrekcji Leclerc Polska.
- Sklepy Tesco nie stosują opłat za wejście towarów do sklepu, gdyż jest to sprzeczne z prawem - informuje Wojciech Sokół, rzecznik prasowy Tesco.
Wypowiedzi odmówiła Dorota Patejko, rzecznik Auchan.
- Na ten temat nie mogę nic powiedzieć. Taka jest polityka firmy w tej kwestii - mówi Dorota Patejko.
Komentarza odmówił też Carrefour.
Dostawcy albo zgodzą się na warunki hipermarketu, albo muszą poszukać sobie innego rynku zbytu.
- Zakaz takich praktyk jest słuszny. Jednak jego egzekwowanie praktycznie nie istnieje. Który dostawca przeciwstawi się sieci? Musieliby wspólnie zbojkotować duże markety. To mało prawdopodobne - mówi Jerzy Bartnik, prezes Związku Rzemiosła Polskiego.
Cezary Banasiński, prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, zdaje sobie sprawę, że przepis zakazujący pobierania innych opłat niż marża jest martwy.
- Wprowadziliśmy taki przepis, aby dać dostawcom szansę przeciwstawienia się sieciom. Jednak będzie on martwy tak długo, jak długo małe i średnie firmy dostawcze nie zaczną się łączyć i wspólnie występować na drogę sądową - mówi szef UOKiK.
Okiem eksperta: To bezprawie |
Źródło: Puls Biznesu
Powrót do aktualności