Ceny zbóż, notowania, aktualności

Nadchodzi rok prawdy

Nadchodzi rok prawdy

Wiele wskazuje na to, że w 2009 roku prawdopodobnie upadnie więcej małych i średnich zakładów niż w obfitującym w bankructwa roku poprzednim. Duże koncerny mięsne powoli szykują się do przejęć.

Sytuacja makroekonomiczna nie jest korzystna dla branży mięs nej - największej, choć jednej z najmniej rentownych gałęzi przemysłu rolno-spożywczego w Polsce. Większość zakładów mięsnych zakończy rok na minusie. - W branży drobiarskiej będzie to aż 90 proc. - komentuje Leszek Kawski, dyrektor generalny Krajowej Rady Drobiarstwa. Co trzeciej firmie z branży mięsnej grozi upadłość. Jako główny powód problemów najczęściej podaje się zbytnie rozdrobnienie branży.

Warunki dyktują najwięksi

W obliczu kryzysu zmienił się układ sił w przemyśle mięsnym. Warunki dyktuje teraz kilka największych koncernów mięsnych, rozprowadzających swoje produkty na terenie całej Polski. To one mogą najwięcej zyskać na spowolnieniu gospodarczym - sytuacja może sprzyjać przejęciom firm średniej wielkości. Tych, które rządzą rynkami regionalnymi. Mimo że często są to doświadczone, inwestujące w nowoczesne rozwiązania technologiczne zakłady, wiele z nich może mieć kłopoty. W ciągu ostatnich sześciu lat branża mięsna wydała na inwestycje ponad 2 miliardy euro. Dzięki nim potencjał firm wzrósł o około 30-40 proc. Mimo to na narastający kryzys na rynkach finansowych większość firm nie była dobrze przygotowana. W trudnej sytuacji są niewątpliwie spółki notowane na giełdzie. - Wystarczy spojrzeć na notowania giełdowe - mówi Leszek Czemiel, prezes PMB SA. - Odczuwać niepokój mogą również te zakłady, które zaciągały duże kredyty. Teraz mogą mieć kłopoty z uzyskaniem kolejnych transz. To samo dotyczy zakładów, które starają się o kredyty na nowe inwestycje. Banki stosują coraz bardziej restrykcyjną politykę.

Przyszłość to konsolidacja

Zdaniem prezesa Unii Producentów i Pracodawców Przemysłu Mięsnego Wiesława Różańskiego, rok 2008 był najtrudniejszym rokiem od czasu akcesji do UE. - Kryzys gospodarczy nie omija branży mięsnej. Dotkliwie odczuły ten kryzys ubojnie, wiele z nich utraciło możliwości funkcjonowania i, niestety, zaprzestało dalszej działalności - mówi prezes Różański. - W obecnej sytuacji konsolidacja działań całej branży wydaje się niezbędna. Wyzwaniem na następne lata będzie łączenie się w grupy producenckie, budowa platform sprzedażowych i promocja produktów. Spowolnienie gospodarki nie jest jednak jedynym problemem. Producenci mięsa jako źródło problemów najczęściej wskazują na wzrost cen pasz, co rzutowało na koszty hodowli i w rezultacie na ceny surowca. Producentów mocno zabolało umocnienie się złotego, co spowodowało spadek eksportu mięsa, a wpłynęło na znaczne zwiększenie importu. Zaowocowało to utratą rynków eksportowych, nawet tych, na których polskie firmy czuły się bardzo pewnie. Dotychczas na rynkach zagranicznych wygrywaliśmy ceną. - Konsolidacja w branży jest nieunikniona, ale nie może obejmować tylko firm przetwórczych - zaznacza Ryszard Smolarek, prezes ZM Łmeat Łuków SA. - W obecnej sytuacji nieskonsolidowana produkcja trzody uniemożliwia obniżenie kosztów surowca i ustabilizowanie podaży. Oprócz cen, przeszkodą dla eksporterów są wewnętrzne problemy finansowe państw, do których wysyłają towar. Nasz największy rynek zbytu - Ukraina, gdzie w tym roku polskie przedsiębiorstwa sprzedały ponad 80 tys. ton wieprzowiny, czyli niemal 20 proc. wyeksportowanego przez Polskę mięsa, jest sparaliżowana kryzysem. Polskie firmy mają kłopoty z handlem na Ukrainie, bo ukraińscy partnerzy nie są w stanie płacić w terminie. To nie jedyne utrudnienia. Ukraiński rząd chcąc ratować wewnętrzny rynek, zapowiada wprowadzenie zaporowych ceł. Dla polskich eksporterów mięsa byłby to kolejny ciężki cios. Leszek Kawski uważa, że dla branży mięsnej nie ma innej drogi niż konsolidacja. W branży drobiarskiej kilka zakładów już upadło. Kilka innych zostało wystawionych na sprzedaż. Coraz więcej właścicieli firm drobiarskich sonduje rynek pod kątem sprzedaży swoich zakładów. - W naszej branży funkcjonuje około 300 przedsiębiorstw z uprawnieniami europejskimi Co prawda, w tym momencie 80 proc. rynku należy do 20 największych zakładów, ale trudno mówić o stabilizacji - mówi prezes Kawski. - Kryzys może sprzyjać konsolidacji. W tej kwestii już się zaczyna coś dziać. Przykładem jest Drosed, który przejął ostatnio dwa zakłady. Głośna była też sprawa Sadrobu, który, bez zgody prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, przejął kontrolę nad Exdrobem. Sadrobowi wyznaczono za to 40 tys. zł kary. Znamienny jest przypadek Zakładów Mięsnych Kujawy. 30 października ub.r. nastąpiło otwarcie i rozpatrzenie ofert zakupu tych upadłych zakładów. - Ostatecznie wpłynęła jedna oferta, ale nawet ona nie spełniała warunków, w związku z czym przetarg nie został rozstrzygnięty - mówi Eugeniusz Sprengel, syndyk masy upadłościowej. Wadliwą ofertę złożyła jedna z liczących się firm drobiarskich. Mali i średni producenci z różnych powodów obawiają się konsolidacji, a przecież nie musi ona oznaczać przejmowania firm. - Konsolidacja może mieć formę współpracy kapitałowej czy innej formy kooperacji. Na przykład tworzenia wspólnej dystrybucji - mówi Zbigniew Nowak, prezes ZM Nowak.

Konieczna jest szczerość

Problemy producentów odbijają się na przetwórcach, którzy zostali obciążeni wysokimi kosztami surowców, energii i pracy. Wzrosty cen zbytu nie zrekompensowały poniesionych przez nich kosztów. - Jedynym ratunkiem dla przetwórców są dalsze inwestycje w nowoczesne technologie, ograniczające koszty stałe - diagnozuje Witold Choiński, prezes zarządu Związku Polskie Mięso. - Rok 2009 będzie rokiem szczerości gospodarczej - ocenia rynek Ryszard Smolarek. - W ubiegłym roku wiele małych i średnich firm z branży mięsnej upadło. Najczęściej wskutek przeinwestowania. Nie mogły spłacić na czas kredytów pomostowych, pożyczek zaciągniętych w bankach. Firmy te nie znalazły nabywców, bo duże koncerny mięsne chciały raczej zwiększyć potencjał produkcyjny i efektywność. Najwięksi gracze postawili na modernizację zakładów, wprowadzanie nowych technologii oraz nowoczesne rozwiązania IT w zakładach, dążąc do polepszenia produkcji i poprawienia konkurencyjności. Prezes Łmeat Łuków uważa, że w drugiej połowie 2009 roku duże koncerny będą miały najlepsze warunki do przejęć. Innego zdania jest Maciej Duda, prezes PKM Duda, który twierdzi, że o ile czas kryzysu jest dobrym czasem na inwestycje, to już niekoniecznie na przejęcia. - Przebieg sytuacji kryzysowej musi się wyklarować, dlatego na razie nie planujemy przejęć, ale obserwujemy najbardziej efektywne firmy, które mogą wzmocnić naszą grupę kapitałową - mówi. Prezes Duda zakłada, że jeśli już przejmować, to nie bankrutów, tylko dobrze prosperujące przedsiębiorstwa, które wpisują się w strategię jego spółki. Przejęciami upadających zakładów nie jest też zainteresowany Animex. - W najbliższej przyszłości nie planujemy żadnych przejęć - mówi Andrzej Pawelczak, rzecznik prasowy Animeksu. Potentaci nie są na razie skłonni do ratowania firm, które utraciły płynność finansową - tym głośniejsze były ostatnio upadki Polmeatu i Byd-Meatu. Oba zakłady miały ponadstuletnie doświadczenie i nowoczesne parki maszynowe, a mimo to nie było chętnych do zainwestowania w nie.

Ciężki czas dla średnich firm

Średnie firmy, które od momentu wejścia Polski do UE doskonale radziły sobie z pozyskiwaniem środków, a przemysł mięsny wykorzystał wszelkie możliwe dotacje w 100 proc., mają teraz nowe linie i maszyny, ale i tak bankrutują. Z planów rozbudowy grupy poprzez przejęcia zrezygnował Pamapol, który pod koniec ub. roku wycofał się z emisji 5 mln akcji. Pozyskane pieniądze miały być przeznaczone na budowę nowych zakładów, przejęcia oraz zasilenie kapitałowe przejmowanych podmiotów. Jako główne przyczyny podano złą koniunkturę na rynku kapitałowym, a także nie najlepsze wyniki finansowe grupy kapitałowej Pamapolu. Przejęciami zainteresowany jest natomiast Indykpol. Firma prowadzi zaawansowane rozmowy dotyczące przejęć na polskim rynku. Natomiast plany przejęć firm w Rosji zostały wstrzymane. - Nie zamierzamy inwestować w bankrutujące firmy tylko dlatego, że można je tanio kupić. Przy wyborze firmy do przejęcia chcemy się kierować przede wszystkim naszą strategią rozwoju. Interesuje nas zakup podmiotów, które pasują do struktury grupy kapitałowej oraz pozwolą osiągnąć jej lepsze wyniki produkcyjne i ekonomiczne - mówi Krystyna Szczepkowska, rzecznik prasowy Indykpolu. Na naszym rynku przejmować będzie przede wszystkim pięć największych polskich firm oraz kapitał zagraniczny. - Inwestycjami zainteresowane są firmy z Francji i z Danii - precyzuje Ryszard Smolarek. - Tamtejsze koncerny są zainteresowane powiększeniem bazy produkcyjnej w Polsce. W nachodzącym roku zniknie wiele firm. Część z nich zbankrutuje, a część zostanie przejęta przez inne. Będzie można je kupić taniej niż w 2008 roku. Apogeum nastąpi w drugiej połowie 2009 r.

Źródło: Rynek Spożywczy

Powrót do aktualności