Ceny zbóż, notowania, aktualności

Szlaban Moskwy dla polskiego mięsa

Szlaban Moskwy dla polskiego mięsa
W wyniku niezrozumiałej decyzji Rosjan dziesiątki polskich zakładów mięsnych mogą wypaść z tamtejszego rynku. Od dziś 19 zakładów mięsnych ma prawo eksportować swoje wyroby do Rosji. Nie wiadomo, dlaczego takiego prawa nie uzyskało 56 innych zakładów skontrolowanych przez Rosjan. Po 1 maja Moskwa ku naszemu zaskoczeniu uznała, że w nowych krajach członkowskich Unii musi skontrolować zakłady przetwórcze - mięsne, rybne, mleczarskie i drobiarskie - które chcą nadal eksportować do Federacji Rosyjskiej. Polska zgłosiła do kontroli w sumie blisko 400 takich zakładów (reszta nowej unijnej dziesiątki mniej niż 200). Inspektorzy zaczęli pracę 19 lipca. Ponieważ wiadomo było, że czasu jest mało, do pierwszych kontroli główny lekarz weterynarii wyznaczył "pewniaków" - 75 najlepszych w kraju zakładów mięsnych. Kontrole skończyły się 13 sierpnia, inspektorzy zostawili kopie wyników kontroli i pojechali do domu.  - Od początku wiedzieliśmy, że decyzja zapadnie w Moskwie, ale spokojnie czekaliśmy na jej wynik. W końcu audyt wypadł pomyślnie - mówi dr Jacek Leonkiewicz, rzecznik głównego lekarza weterynarii. Spokojnie czekano też w zakładach. - Mamy kopie dokumentów kontrolnych, wszystko jest w porządku - opowiada Piotr Kissel z jednej z najnowocześniejszych firm - Prime Food z Przechlewa. Spokojny był Agryf w Szczecinie, do którego kontrolerzy rosyjscy weszli dzień po swoich kolegach z USA. Ci zaś przyznali firmie uprawnienia do eksportu na niezwykle wymagający rynek amerykański. 28 sierpnia główny lekarz weterynarii otrzymał z Moskwy faks od szefa tamtejszej służby weterynaryjnej z listą zaledwie 19 firm, które od 1 września mają prawo eksportu na rynek Federacji. Nie podano żadnych kryteriów, jakimi kierowała się strona rosyjska, rozdzielając uprawnienia. Na liście nie znalazły się największe firmy w kraju (z wyjątkiem Sokołowa), nie ma na niej też Prime Food ani Agryfu. Dlaczego? - Nie wiem, proszę zadać to pytanie w Moskwie - mówi Leonkiewicz. Firmy, które odpadły, będą mogły starać się ponowną kontrolę, ale prawdopodobnie dopiero po roku (chyba że strona rosyjska zdecyduje inaczej), co w praktyce oznacza, że wypadną z tamtejszego rynku. A jest to ważne, bo Rosja jest rynkiem olbrzymim, wypłacalnym i do tego eksport mięsa jest przez Unię dotowany. - To jest ostra gra, wiele krajów zabiega o ten rynek, dlatego stosuje się różne metody walki - uważa jeden z polskich eksporterów. W czwartek do Moskwy leci unijny komisarz ds. zdrowia i ochrony konsumentów David Byrne. - Będzie rozmawiał m.in. o problemach z kontrolą weterynaryjno-sanitarną eksportowanej na rosyjski rynek żywności z UE - powiedziała "Gazecie" jego rzeczniczka Beate Gminder. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Bruksela wie o problemach polskich zakładów mięsnych, a podobne szykany ze strony urzędników ministerstwa rolnictwa w Moskwie spotkały także eksporterów z Litwy, Łotwy i Estonii. Rosyjskie kontrole objęły tylko nowe kraje UE. Bruksela jest jednak zadowolona, że Rosjanie nie zamknęli całkowicie swojego rynku dla eksportu mięsa z Unii pod pretekstem braku dostatecznej kontroli żywności, jak miało to miejsce w czerwcu. W światowym handlu to częsta praktyka protekcjonistyczna. Teraz nasze firmy czeka drugi etap kontroli. Wytypowano do niego mleczarnie i kolejne 85 firm mięsnych. Polska ma nadzieję, że do czasu ogłoszenia wyników tej kontroli te firmy będą mogły nadal eksportować na rynki rosyjskie, bo wiadomo było, że do 1 września dziewięciu rosyjskich kontrolerów (tylko tylu ich było) nie zdoła sprawdzić 400 zakładów. Podobno w nieformalnych rozmowach Rosjanie podzielają ten argument.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Powrót do aktualności