Nieprzepisowy transport padłych zwierząt
Firmy transportujące padłe zwierzęta łamią prawo wożąc odpady do zakładów oddalonych od miejsca odbioru nawet kilkaset kilometrów - uważają właściciele zakładów utylizacyjnych. Zachowanie przewoźników powoduje rozprzestrzenianie się wielu chorób, a zakłady utylizacyjne tracą klientów. Skierowali list to Przewodniczącego Stowarzyszenia Rzeźników i Wędliniarzy, aby wstawił się za nimi u ministra rolnictwa. Do tej pory nie dostali odpowiedzi.
Zdaniem przedstawicieli zakładów utylizacyjnych firmy przewożące odpady do odległych miejsc łamią ustawę z 27 kwietnia 2001 roku. Zgodnie z zapisem odpady poubojowe powinny być utylizowane w najbliżej położonym zakładzie. W innym wypadku istnieje zagrożenie rozprzestrzeniania się chorób i zanieczyszczenie środowiska.
- Materiał kategorii pierwszej i drugiej przewozi się obok zakładów funkcjonujących i na odległości kilkusetkilometrowe - mówi Franciszek Kurowski z Zakładu utylizacyjnego w Krasnosielcu.
Zdaniem Głównego Lekarza Weterynarii to duży problem, ale nie ma sytuacji bez wyjścia.
- Problem ten może być rozwiązany tylko przez przekwalifikowanie się zakładów na biogazownie - mówi Piotr Kołodziej.
Jednak właściciele zakładów utylizacyjnych, którzy już kilka razy chcieli przekształcić swoje firmy uważają, że jest to bardzo kosztowne, a na pomoc z Unii nie mają co liczyć. Główny Lekarz Weterynarii uspakaja: jest szansa uzyskania pieniędzy innych niż unijne. Chodzi o kapitał norweski.
Przedstawiciele zakładów będą ubiegać się o stworzenie specjalnej mapy dzięki, której precyzyjnie będzie można ustalić gdzie mają trafić odpady.
Zdaniem przedstawicieli zakładów utylizacyjnych firmy przewożące odpady do odległych miejsc łamią ustawę z 27 kwietnia 2001 roku. Zgodnie z zapisem odpady poubojowe powinny być utylizowane w najbliżej położonym zakładzie. W innym wypadku istnieje zagrożenie rozprzestrzeniania się chorób i zanieczyszczenie środowiska.
- Materiał kategorii pierwszej i drugiej przewozi się obok zakładów funkcjonujących i na odległości kilkusetkilometrowe - mówi Franciszek Kurowski z Zakładu utylizacyjnego w Krasnosielcu.
Zdaniem Głównego Lekarza Weterynarii to duży problem, ale nie ma sytuacji bez wyjścia.
- Problem ten może być rozwiązany tylko przez przekwalifikowanie się zakładów na biogazownie - mówi Piotr Kołodziej.
Jednak właściciele zakładów utylizacyjnych, którzy już kilka razy chcieli przekształcić swoje firmy uważają, że jest to bardzo kosztowne, a na pomoc z Unii nie mają co liczyć. Główny Lekarz Weterynarii uspakaja: jest szansa uzyskania pieniędzy innych niż unijne. Chodzi o kapitał norweski.
Przedstawiciele zakładów będą ubiegać się o stworzenie specjalnej mapy dzięki, której precyzyjnie będzie można ustalić gdzie mają trafić odpady.
Źródło: Agrobiznes, TVP1
Powrót do aktualności