Ceny zbóż, notowania, aktualności

Ptasia grypa rozprzestrzenia się w Europie

Ptasia grypa rozprzestrzenia się w Europie
Do 12 maja Komisja Europejska w Brukseli przedłużyła zakaz przewozu drobiu i jaj z oraz do Holandii i Belgii z powodu ptasiej grypy. "Profilaktycznie" pierwsze stado kurcząt wybito także w Niemczech, a skutki epidemii odczuli francuscy producenci.

W piątek o ptasiej grypie debatował belgijski rząd. Ta niezwykle zaraźliwa wśród ptaków choroba rozprzestrzenia się od dwóch miesięcy - jej ognisko znajduje się w Holandii, ale dotarła już do belgijskich prowincji Antwerpia i Limburgia na północy kraju oraz do Zachodniej Flandrii.

Przenosi ją najpewniej dzikie ptactwo. By epidemię zastopować władze utworzyły tzw. strefy buforowe, w których kury będą wybijane, nim pojawią się pierwsze oznaki choroby.

Premier Guy Verhofstadt oznajmił, że właściciele stad dostaną odszkodowania sięgające 90 proc. wartości zagazowanego ptactwa, ale tylko 70 proc., jeśli okaże się, że sami przyczynili się do rozprzestrzeniania ptasiej grypy.

Szef MSW Belgii Antoine Duquesne zmobilizował ochronę cywilną, by martwe ptaki zbierać i niszczyć. Uczestniczący w akcji ochotnicy będą szczepieni. Choć teoretycznie ptasia grypa nie jest groźna dla ludzi, to jej ślady odkryto w płucach 57-letniego holenderskiego weterynarza. Zmarł on w ub. tygodniu w szpitalu w Den Bosch.

Zdaniem cytowanego przez "La Libre Belgique" francuskiego specjalisty Jean-Luca Angota nie ma dowodu, że to właśnie ptasia grypa była powodem jego śmierci, choć wiadomo, że nie był on zaszczepiony. Angot nie wyklucza jednak możliwości mutacji wirusa w kontakcie z ludzką grypą. Wtedy mógłby się on stać zaraźliwy także dla ludzi, a dla starszych i słabszych nawet śmiertelny. Na razie takiej sytuacji nie stwierdzono, choć łagodne objawy grypy miało 82 pracowników holenderskich farm i ich rodzin, a o "nosicielstwo" podejrzewa się kolejne sześć osób.

Ślady choroby wykryto też podczas badań holenderskich i belgijskich świń - ich mięso nie trafiło na rynek.

Wybijanie stad kur, a także indyków osiągnęło gigantyczne rozmiary. W Holandii, gdzie ptasia grypa dotknęła 233 gospodarstwa, a 23 uważa się za podejrzane, zagazowano aż 18,5 mln sztuk drobiu (na 100 mln w hodowli) w ponad tysiącu farmach. W czwartek holenderskie władze sanitarne podjęły decyzję o wybiciu kolejnych 6 mln sztuk w ciągu 10 dni.

W Belgii, gdzie choroba pojawiła się przed kilkunastoma dniami, stwierdzono ją dopiero w kilku kurnikach. Prewencyjnie wybito jednak ok. 270 tys. kur, kaczek, gęsi i indyków, a zagazowany ma być dalszy milion (na 40 mln sztuk drobiu w tym kraju).

Zamknięte granice powodują, że skutki epidemii odczuwają producenci drobiu w północnej Francji. W ub. tygodniu zażądali oni od rządu w Paryżu utworzenia "korytarza eksportowego", by mogli wysyłać swe zdrowe kurczaki do uboju w Mouscron w Belgii. Chodzi o ok. pół miliona sztuk tygodniowo, które tradycyjnie trafiały z Francji na belgijski rynek. Jeśli Komisja w Brukseli nie zniesie choć częściowo zakazu wwożenia drobiu i jaj francuscy rolnicy grożą, że są "gotowi na wszystko", bo po prostu zbankrutują.

W połowie kwietnia 3,5 tys. sztuk drobiu wybito na farmie w Nadrenii-Północnej Westfalii, gdy ptasią grypę wykryto w holenderskiej gminie Koningsbosch, 1,5 km od granicy z Niemcami. Alexander Mueller, sekretarz stanu w niemieckim Ministerstwie Rolnictwa i Ochrony Konsumentów, zaapelował do rolników, by przy zakupie kurcząt bezwzlędnie żądali dokumentów ich pochodzenia.

Rozprzestrzenienie się ptasiej grypy na Niemcy, gdzie hoduje się ok. 100 mln sztuk drobiu, byłoby dla niemieckich rolników prawdziwą katastrofą. W Holandii już można o niej mówić. Z tego kraju eksportowano rocznie 577 tys. ton drobiu i 750 mln jaj. Straty szacuje się na ok. 10 mln euro tygodniowo. To największa klęska dla holenderskiego rolnictwa od 1997 r., gdy z powodu świńskiej gorączki wybito ok. miliona sztuk trzody chlewnej.

Eksperci są na razie bezradni. Nie wiedzą ani w jaki sposób ptasia grypa pojawiła się w Holandii (poprzednia epidemia miała miejsce w 1926 r.), ani kiedy uda się powstrzymać jej rozprzestrzenianie. Pesymiści twierdzą, że na uporanie się z chorobą potrzebny będzie co najmniej rok.

Dla belgijskiego rządu ptasia grypa przyszła w najgorszym momencie - 18 maja odbędą się wyboru do parlamentu. Poprzedni premier Jean-Luc Dehaene utracił władzę w 1999 r., gdy wybory odbywały się w cieniu skandalu z dioksynami w drobiu.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Powrót do aktualności